Nie wiem, czy Marka Twaina można uznać za wielkiego myśliciela, ale z pewnością zdarzało mu się coś sensownego napisać. 🙂 Chociażby takie zdanie: „Ludzie nie dlatego przestają się bawić, że się starzeją, ale starzeją się, bo przestają się bawić”. Dziś trochę o pożytkach z zabawy.
Nie każdy ma wybitny talent do zabawy, bo nie każdy ma w sobie przydatny do tego luz. Zazwyczaj niezbyt sielankowe dzieciństwo trochę go nadszarpnęło. Nie znaczy to jednak, że zabrało nam możliwości i umiejętność zabawy! Każdy z nas, niezależnie od tego czy jest nieśmiały, lękliwy lub introwertyczny – czy wręcz przeciwnie,jest typowym lwem salonowym – potrzebuje zabawy i potrafi się bawić. I nieważne, gdzie się bawić i w jak licznym gronie, ważne, żeby oddać się zabawie szczerze i z zaangażowaniem. 🙂
Nic na siłę, ale…
Wspaniale, jeśli hasło zabawa powoduje, że z niecierpliwości przebieramy nogami. Jeśli jednak jest inaczej – to znaczy przychodzi mniejszy lub większy stres oraz pytanie: czy na pewno powinienem tam pójść? – warto zadać sobie od razu drugie pytanie: czego się boję?
Założę się, że większość obaw sprowadza się do szeroko pojętego wizerunku, czyli tego, jak mnie odbiorą i co sobie o mnie pomyślą, no i może jeszcze: czy jestem wystarczająco atrakcyjny towarzysko? Jeśli nawet do tej pory nie byliśmy duszą towarzystwa, a nawet zaliczyliśmy kilka gaf, to zdecydowanie nie oznacza to, że tak będzie zawsze. Spotykanie się z ludźmi w różnych sytuacjach, także czysto towarzyskich, jest świetną okazją, żeby móc pokonywać własne zahamowania i stawać się za każdym razem bardziej swobodnym i mniej zestresowanym. To przecież my sami siebie straszymy: co to będzie, jeśli… Hodujemy strachy w głowie, których w rzeczywistości nie ma, a potem niepotrzebnie źle się nastawiamy. Dlatego zachęcam do tego, żeby dawać sobie samym szanse i robić choćby małe kroki na początek. Przecież ostatecznie możemy sobie założyć, że jak będziemy się źle czuć, to wyjdziemy. Lepiej tak, niż zakładać, że będzie niemiło i rezygnować od razu. Zresztą w ogóle lepiej niczego nie zakładać tylko z ciekawością podążać za tym, co się wydarzy. Bo założenie, że będzie źle może spowodować, że spędzimy całą imprezę na szukaniu dowodów swojej prawdy objawionej: to nie ma sensu, nic nie ma sensu, po co się starać… 🙂 Jak to się mówi? – jak ktoś chce znaleźć dziurę w całym, to znajdzie. 🙂
Jeśli natomiast obawiamy się, że nie będziemy wystarczająco efektownie brylować w towarzystwie, że nie wszyscy nas polubią, to od razu rozwiewam wątpliwości – założenie, że wszyscy nas powinni lubić i akceptować jest z gruntu fałszywe i utopijne. Ale bez obaw, zawsze znajdą się osoby, z którymi dobrze nam się pogada i chętnie spędzi czas. A zatem…
Po co się bawić?
Powodów do tego, żeby się bawić jest naprawdę wiele. Wystarczy nam choćby jeden towarzysz oraz dobre nastawienie i można zaczynać. Przekonajcie się, jeśli jesteście sceptyczni:
Dla czystej radości
Jak radość to dobry humor i śmiech. Nie będę oczywiście pisać o tym, że śmiech jest przyjemny i jak się za to zabrać :), bo każdy z nas tego doświadcza częściej lub rzadziej. Wspomnę jedynie o tym, że śmiech jako przejaw radości bardzo dobrze wpływa na nasze ciało. Nie dość, że rozluźniają się nam barki, szczęki i w ogóle cała głowa (która zazwyczaj napina się przy stresie), to jeszcze poprzez ruchy przepony dotleniamy się i masujemy organy wewnętrzne. Mówiąc krótko, robimy sobie dobrze i dlatego po śmiechu czujemy się dobrze. 🙂 W związku z tym nie ma co się cenzurować w kwestii śmiechu – każda dawka zalecana, łącznie z tzw. głupawką i śmiechem zaraźliwym. Każdy radosny odgłos paszczą – jakby powiedział bohater z „Resju” – dozwolony, a wręcz pożądany!
Dla ożywczej energii
Każdy z nas wie i czuje, że jest coś takiego, trochę mało uchwytnego, ale zdecydowanie wyczuwalnego jak energia. Już w starożytności i to na całym świecie, pisano o niej traktaty naukowe. Chińczycy docenili ją bardzo w swojej medycynie i nazwali tę ożywczą moc – energią Qi (czyt. „czi”). Nie obawiajcie się, nie będę cytować ani dawnych, ani współczesnych traktatów. 🙂 Chciałam jedynie krótko powiedzieć: energia jest nam bezwzględnie potrzebna do życia, bez niej człowiek więdnie i usycha. A tu proszę bardzo, mamy wspaniałą okazję, żeby naładować baterie dzięki zabawie – czy to sylwestrowej czy jakiejkolwiek innej. Data i styl zresztą nie mają tu żadnego znaczenia – ważne, że jest wola bawienia się! 🙂
Dla lepszych relacji
Nie da się ukryć, że dobrze jest mieć znajomych, a najlepiej przyjaciół. Bycie z ludźmi, których lubimy i z którymi dobrze się czujemy bardzo dobrze na nas wpływa. To oczywista oczywistość. Radosna zabawa daje okazję, żeby pogłębić wspomniane związki poprzez wspólne przeżycia. Jeśli mamy przy okazji szampański humor (nie myślę tu o zamroczeniu od używek :)), pozwalamy sobie na więcej swobody. Dzięki temu odkrywamy się bardziej i pozwalamy się poznać od różnych stron. To daje nam ulgę i przyjemność, że przez niektórych jesteśmy w pełni akceptowani tacy, jacy w głębi duszy jesteśmy.
Poza tym wspaniale jest czuć się częścią jakiejś wspólnoty, uczestniczyć we wspólnych wydarzeniach. Już Starsi Panowie z kabaretu o tej nazwie zachwalali siłę bycia „zespół wespół”. 🙂
Dla pobudzenia zmysłów
Nie wiem, jak Wy macie, ale dla mnie dobra zabawa łączy się zazwyczaj z muzyką. A jak muzyka, to i świetna okazja, żeby potańczyć lub chociażby poruszać się przy dźwiękach muzyki. 🙂 Jestem bardzo za tym, żeby nie cenzurować własnych ruchów podczas tańca i bawić się tak, jak w duszy i uszach akurat nam gra. Na szczęście minęły już czasy obowiązkowego „2 na 1” lub konieczności tańczenia zgodnie z regułami. Oczywiście to piękne, gdy ktoś tak potrafi, ale wcale nie widzę problemu, gdy ktoś kompletnie nie zna tajników tańca towarzyskiego. Ważne, żeby dobrze czuć się we własnym ciele i przy okazji tego wyśmienitego samopoczucia nie stratować swoim rozmachem innych, będących w okolicy ciał. 🙂
Dodam jeszcze, że poruszona tańcem krew, pobudza także apetyt i większą ochotę na seks. A to kolejne plusy zabawy. Tak jak w każdym przypadku, tak i tutaj, wszystko ma dwie strony – plusy i minusy. Tak jak zawsze, umiar we wszystkim jest wskazany. Dalszych pouczeń i pogadanek nie będzie, bo przecież każdy ma swój rozum. 🙂
Dla lekkości ducha
Zabawa jest trochę świętem, czyli czymś wyjątkowym w naszej codziennej rutynie. Dlatego to świetna okazja do odprężenia się i wypoczynku intelektualnego oraz do oderwania się od problemów i sytuacji, które być może nas męczą. Oczywiście nie zachęcam do tego, żeby sposobem na problemy stało się imprezowanie. Jak każda ucieczka, funkcjonuje tylko do czasu, a nierozwiązane sprawy jedynie gmatwają się i pogłębiają. Pisząc o zabawie, myślę o zdrowym przerywniku od codzienności i monotonii życia. Każdy z nas potrzebuje przerwy na regenerację oraz na zyskanie dystansu do tego, czym na co dzień żyjemy – czy to pracą, czy tematami domowymi, czy jakimiś innymi sprawami ważnymi w naszym życiu. Dzięki temu, że zabawa pomaga nam się zregenerować i nabrać energii życiowej, możemy potem z większą chęcią i pomysłowością odnieść się do kwestii, które wydawały się przytłaczające lub nierozwiązywalne. Dobrze przeżyte chwile zmieniają zresztą nastawienie do życia, z tego bardziej fatalistycznego, na bardziej łaskawe. 🙂
Dla ogólnego zdrowia
Można by jeszcze długo wymieniać zalety bawienia się. Ale na koniec przytoczę zasadniczą, trochę większego kalibru: naukowo udowodniono, że radość, ruch i dobre nastawienie przyczyniają się do zdrowienia. Gdy jako terapeutka uczyłam się w Simontonowskim Instytucie Zdrowia, jak wspierać pacjentów chorych onkologicznie (oraz ich rodziny) w tych trudnych chwilach, dowiedziałam się, że istnieje szereg czynności witalnych, które wprost przekładają się na polepszenie naszej kondycji na poziomie ducha i ciała. Wśród licznie wymienionych była zabawa i śmiech. Wiem, że na pierwszy rzut oka śmiech nie bardzo kojarzy się ze szpitalem, nowotworami i innymi ciężkimi chorobami, lecz sama widziałam, jak wspaniałe rezultaty przynosi pozytywne nastawienie oraz choćby minimalne zaangażowanie się w zabawę. (Dziś nie będę rozwodziła się na ten temat, bo czynnościom witalnym chciałabym poświecić osobny felieton).
Bawmy się, póki czas po temu!
Zbliża się Sylwester, a potem czas karnawału. Dajmy sobie w związku z tym szansę na towarzystwo, a dzięki temu na dobrą zabawę. Bawmy się, jak chcemy, kiedy chcemy i z kim chcemy, ale róbmy to! Czasem wystarczy wykonać jeden telefon lub zastukać w jedne drzwi i jest już okazja na miłe chwile w dobrym towarzystwie. 🙂 Zróbcie ten krok lub wesprzyjcie osoby, które się wahają, obawiają, wstydzą. Z własnego doświadczenia wiem, że czasem nie chce się wyjść z domu, bo pod ręką ma się stos wymówek, ale gdy już się to zrobi, to niemal zawsze jest się potem bardzo zadowolonym. 🙂
A więc, kochani, do dzieła! Udanego Sylwestra!
Ilustracja: Inge Löök