Medytacja może się wielu kojarzyć z egzotycznymi modami z Azji, a tak naprawdę jest techniką pracy ze sobą, która znana jest w wielu kulturach, także w naszej, od setek lat. Bo medytacja to nie element religii, ani tajne czary-mary – to jedno z najlepszych narzędzi, które pozwala ludziom w pełni kontaktować się z sobą i dzięki temu poznawać siebie.
To podstawowa i najskuteczniejsza metoda pracy nad uważnością, której w naszym, pędzącym niekiedy na oślep świecie, tak nam brakuje. Może dlatego nieprzypadkowo w ostatnich latach tak wiele się o niej mówi? I nie tylko mówi, bo na szczęście także praktykuje.
NA CZYM POLEGA?
Medytacja to narzędzie popularnej dziś praktyki uważności. „Polega na poznawaniu samego siebie poprzez badanie swojego rzeczywistego procesu psychicznego bez poczucia wstydu. Często jesteśmy krytyczni wobec siebie do tego stopnia, że stajemy się własnymi wrogami. Dzięki medytacji możemy zakończyć te kłótnie i zaprzyjaźnić się z sobą.”
Jak to zaprzyjaźnianie miałoby wyglądać? Ano tak, że staramy się przypatrzeć naszemu stanowi umysłu, naszemu życiu z życzliwością, czyli bez krytycyzmu, a za to z ciekawością. Ta obserwacja w trakcie medytacji nie służy przepuszczaniu przez palce czasu, czy też marnotrawieniu, jakby ktoś mógł powiedzieć. Służy niezwykle waznej sprawie: kontaktowi ze sobą i to niezależnie od tego, jak się czujemy – czy jesteśmy zdrowi czy chorzy, czy mamy świetny humor czy paskudny, czy rozpiera nas energia czy też padamy ze zmęczenia. Bo w medytacji nie chodzi o to, żeby stworzyć sobie jakieś szczególne warunki, które pozwolą nam z pełnym komfortem siedzieć i medytować. Chodzi o to, żeby być ze sobą na co dzień, i na dobre i złe, czyli tak jak powinno być w prawdziwej, głębokiej przyjaźni.
CO NA POCZĄTEK WARTO WIEDZIEĆ?
„Medytacja to wchodzenie w organiczną, naturalną sytuację tego, kim jesteśmy. Wymaga indywidualnego wysiłku, pracy „własnych rąk”. Pracujemy z zasobami, które już posiadamy. Nasza obecna sytuacja – to kim jesteśmy – stanowi punkt wyjścia. Zaczynamy od prostych technik, takich jak siedzenie, chodzenie i oddychanie.” Do medytacji nie trzeba się więc w żaden sposób przygotowywać. Nie trzeba też mieć żadnych zdolności czy jakichkolwiek predyspozycji, bo założenie jest proste: jesteś gotowy w każdej chwili, bo jesteś w porządku taki, jaki jesteś. To, czego od nas wymaga praktyka to jedynie regularność. Regularność oznacza codzienne siedzenie, choćby przez 10 minut.
Warto też przy okazji zdementować kilka plotek czy mitów. Medytując, nie powinniśmy się nastawiać na jakieś niebiańskie przeżycia i nieziemski błogostan, bo to ani nie afrodyzjak, ani narkotyk. Medytacja ma nam pomóc poznać siebie i w pełni zaakceptować. Ma nam pozwolić na to by być ze sobą całkowicie szczerymi bez krytykowania siebie. Ma pomóc nam dojrzeć osobiście i społecznie oraz po jakimś czasie także duchowo.
Nie mylmy też medytacji z relaksacją, bo medytacja nie służy temu, żeby się oderwać od rzeczywistości, lecz żeby świadomie w niej być ze sobą. Oczywiście po pewnym czasie odczujemy wielką ulgę i wewnętrzny spokój, bo gdy będziemy regularnie praktykować, lepiej będziemy znosić wszystko, co przynosi nam życie. Najpewniej nauczymy się również dystansu do siebie i świata, co już samo w sobie jest wielką ulgą i balsamem na skołatane nerwy czy nazbyt intensywnie manifestujące się emocje.
Medytacja, poprzez konieczność regularnej praktyki, może być dla niektórych początkowo niełatwa, zwłaszcza dla tych ze słomianym zapałem. Ale nie zrażajmy się, nie odpuszczajmy, nie rezygnujmy, bo to wspaniały skarb, którego posiadanie zależne jest tylko od nas, czyli nikt nie może go nas pozbawić, a którego wartość i blask wrasta z czasem. 🙂
i na koniec…
W kolejnym odcinku napiszę więcej o samej praktyce, czyli o tym, jak medytować.
Jeśli chcecie więcej dowiedzieć się na ten temat medytacji, zachęcam do lektury książek Chögyama Trungpy – człowieka, który jest mistrzem medytacji i założycielem organizacji Shambala International – instytucji zrzeszającej ośrodki medytacyjne na Zachodzie.
Ilustracja: Diego Max