Niewłaściwe radzenie sobie z emocjami wiele może kosztować. Wiemy o tym najlepiej, gdy w grę wchodzą uczucia negatywne, niechciane. Większość z nas nie potrafi uwalniać uczuć w taki sposób, żeby sobie nie szkodzić, dlatego dużą część naszego życia poświęcamy na wewnętrzną walkę z samymi sobą, a właściwie z emocjami, jakich doświadczamy.
Można by powiedzieć: nic łatwiejszego jak zaniechać tej walki, uwolnić emocje i porzucić nasze oczekiwania. Dzięki temu będziemy mogli bez szkody dla nas samych funkcjonować, nie kumulując przy tym nowych frustracji. Ale to ideał, do którego większości z nas bardzo daleko. Bo gros z nas wikła się w emocje i tworzy nieskuteczne taktyki „przetrwania” – czy inaczej mówiąc – radzenia sobie z trudnymi emocjami. I zamiast pomagać sobie, jeszcze bardziej się plączemy.
TRZY PODSTAWOWE SPOSOBY RADZENIA SOBIE Z EMOCJAMI:
TŁUMIENIE I WYPIERANIE UCZUĆ
Tłumienie i wypieranie uczuć to taktyka na przeczekanie. To pomysł polegający na tym, że jak nie zareagujemy, to emocje rozejdą się po kościach. I właśnie tak się dzieje – nie uzewnętrzniamy uczuć, dlatego one kumulują się w ciele. Objawem tego może być rozdrażnienie, zmienność nastrojów, napięcia mięśni – zwłaszcza karku i pleców, bóle migrenowe, skurcze mięśni całego ciała, problemy trawienne, bezsenność, zaburzenia menstruacyjne, alergie, nadciśnienie itp.
Z obawy przed zmierzeniem się z niechcianymi uczuciami – np. poczuciem winy, strachem czy wstydem, spychamy je na dalsze tory, świadomie je tłumiąc lub podświadomie wypierając. Zazwyczaj zaprzeczamy danej sytuacji (samooszukujemy się) lub projektujemy je na innych (zrzucamy odpowiedzialność na innych). Zdrowym podejście byłoby przyjrzeć się sytuacji, przeżyć emocje od razu i przyjąć odpowiedzialność. Ale jak wiadomo, niewielu jest chętnych do takiego działania, bo jest ono po prostu nieprzyjemne dla naszego ego. Uświadamia nam ponadto nasze błędy, małość i wszelkie niepożądane i zawstydzające nas wady… Mało kto chce się mierzyć z takimi faktami. Dlatego wybieramy albo zaprzeczenie, które powoduje blokady psychiczne i w efekcie zatrzymuje nasz rozwój psychiczny i emocjonalny, czyniąc z nas ludzi niedojrzałych, czasem wręcz infantylnych w swych reakcjach; albo projekcje, czyli szukanie winy w innych, w otoczeniu bliższym i dalszym, w warunkach życia, w całym społeczeństwie, w kraju, a nawet w niesprzyjającym układzie planet, w przewrotnym losie czy niesprawiedliwym Bogu – czyli wszędzie poza nami samymi. Ten ostatni pomysł jest niestety przyczyną wrogiego nastawienia do świata i innych ludzi oraz do wzrostu agresji wobec tych, których obarczamy odpowiedzialnością za nasze winy – mówiąc krótko szukamy wroga, w którego będziemy bezkarnie bić i na którego będziemy zrzucać odpowiedzialność za nasz los.
WYRAŻANIE EMOCJI
Wyrażać uczucia można na klika sposobów – po pierwsze możemy o nich mówić, po drugie możemy je sygnalizować mową ciała, a po trzecie możemy je wyrażać poprzez działanie.
Dziś kolorowe pisma lansują ten sposób jako najlepszy – „wyraź swoje emocje, a będziesz mieć spokój”. Niestety to nie takie proste. Owszem, wypuszczenie emocji to upuszczenie powietrza z nabrzmiałego balonika, ale to nie zlikwidowanie balonika.
Żeby praca była w pełni wykonana i żeby stała się uwalniająca dla nas, trzeba jeszcze przyjąć odpowiedzialność za własne emocje, a potem zneutralizować je, czyli spokojnie wygasić. Poza tym trzeba pamiętać, że wyrażanie emocji nie powinno być czynione ślepo, czyli wyładowywanie naszych frustracji nie powinno mieć adresata, bo wzburzenie emocjonalne to reakcja, za którą to my jesteśmy odpowiedzialni, gdyż to my zarządzamy naszym ciałem i my reagujemy w określony sposób na dane sytuacje. Nastawienie się na to, że chcemy ulżyć sobie w napięciu emocjonalnym, uzewnętrzniając swoje uczucia ot tak po prostu, nie bacząc na innych, to zwykły egoizm skutkujący prędzej czy później rozpadem relacji z innymi ludźmi – przede wszystkimi z tymi, którzy byli świadkami takich wybuchów.
UCIEKANIE
Uciekanie to jedna z popularniejszych dzisiaj taktyk związanych z problemami emocjonalnymi. Tak bardzo obawiamy się stanąć twarzą w twarz ze sobą i z trudnymi dla nas tematami, że wybieramy eskapizm (uciekanie) jako sposób na życie. Spece od marketingu bardzo dobrze o tym wiedzą, dlatego świetne interesy robi na tym przede wszystkim przemysł rozrywkowy, monopolowy oraz o dziwo… pracodawcy.
Chwila samotności jest dla wielu zgrozą, dlatego uciekamy w nieustające spotkania towarzyskie i imprezowanie, aktywności sportowe, w podróże, w korzystanie z mediów wszelkiej maści (z tymi społecznościowymi na czele), w czytanie, słuchanie muzyki na okrągło oraz w różnego rodzaju nałogi: pracoholizm, przejadanie się, zażywanie środków psychoaktywnych, leków i alkoholu, w seksoholizm czy hazard.
Jak łatwo się domyślić, te ucieczki nie są skuteczne. Są za to na pewno bardzo kosztowne i finansowo, i energetycznie. Prowadzą prędzej czy później do choroby, a w skrajnych przypadkach do przedwczesnej śmierci. Założę się, że nie raz słyszeliśmy wypowiedzi ludzi o tym, że dopiero choroba przerwała amok, w jakim do tej pory się żyło i że dopiero wtedy przyszedł (trochę z przymusu) rozsądek, a w jego efekcie zatrzymanie się i zmierzenie z własnymi emocjami i związanymi z nimi problemami.
ZDROWE PODEJŚCIE
Nie ma się co oszukiwać – żadne sztuczki nie spowodują, że nasze problemy emocjonalne same się załatwią i bezboleśnie, niezauważalnie wyparują bez naszego udziału. Nie ma też co zaprzeczać, ale jedynym skutecznym rozwiązaniem jest zatrzymanie się i zmierzenie z nimi, czyli dojrzałe i odpowiedzialne podejście do siebie i swojego życia.
Za te chwile dyskomfortu czeka nas jednak wspaniała potrójna nagroda – prawdziwy, niezwykle uwalniający spokój wewnętrzny; powrót do zdrowia psychicznego i fizycznego oraz zdecydowanie zdrowsze i bardziej satysfakcjonujące relacje z innymi i z samymi sobą. Bez najmniejszego wahania polecam takie rozwiązanie. 🙂
*** Powyższy tekst jest inspirowany badaniami Davida R. Hawkinsa