Dziś sporą karierę robi słowo: FLOW. Doczepiane na siłę do wielu wypowiedzi, traci swoje pierwotne i sensowne znaczenie. Zamiast wspomnianego sensu, zaczyna być kojarzone z bezsensem i bezmózgim działaniem. Byłoby szkoda, aby to pierwotnie szlachetne i wspierające nas zjawisko rozlazło się i rozpłynęło w jakiejś pop-mamałydze. Dlatego zainteresowanych tematem zapraszam do czytania.

CO TO JEST?

Światowej rangi znawcą tematu jest Mihaly Csikszentmihalyi. Gdy definiował to zjawisko, napisał: „Przepływ jest stanem, w który wchodzimy, zatapiając się w jakiejś czynności tak, że nie liczy się nic innego. To doświadczenie jest samo w sobie tak przyjemne, że będziemy starać się do niego wracać, choćby kosztem innych aspektów życia.” Mówiąc inaczej, to jakiekolwiek działanie, na którym potrafimy się całkowicie skupić, nie rozpraszając się absolutnie niczym i czerpiąc z tego radość lub satysfakcję. Czujemy wtedy, że wszystko jest na swoim miejscu, a my możemy się z oddaniem skupić na drobiazgowych czynnościach lub sekwencjach ruchów. To swego rodzaju celebracja czynności – twórczej, codziennej lub związanej z pracą zawodową. I nic się tu nie wyklucza, bo to czy będziemy mogli przeżywać przepływ, zależy tylko od nas samych – przede wszystkim od naszego nastawienia i podejścia do danego działania.

7 WARUNKÓW PRZEPŁYWU:

Niezłymi nauczycielami przepływu są wg mnie małe dzieci. Wystarczy je poobserwować, gdy coś robią, a nauczymy się, jak działać z pełnym oddaniem i zarazem przyjemnością. Naukowcy, w tym Owen Schaffer, doszli do wniosku, że trzeba spełnić 7 warunków, które umożliwią nam odczucie flow w trakcie wykonywania przez nas dowolnej pracy. Oto one:

  1. WIEDZIEĆ, CO MAMY ROBIĆ

Ważny jest po prostu cel. Im prostszy i mniej skomplikowanie przedstawiony, tym lepszy. Działanie, które nie zakłada celu lub jakiś niedookreślony, bardzo nas dekoncentruje, a zarazem demobilizuje. Nie angażujemy się w nie zanadto, bo nie wiemy do końca, jaki ma być efekt. Trudno jest nam zatem wyobrazić sobie ten cel, dlatego prędzej czy później zniechęcimy się. Pewnie dlatego czynności z jasno określonym celem, jak np. gry, sport lub działania twórcze tak bardzo nas angażują i tak szybko płynie przy nich czas.  🙂

  1. WIEDZIEĆ, JAK TO ZROBIĆ

Zadanie, podczas którego przeżyjemy przepływ powinniśmy potrafić wykonać samodzielnie. Sprawa jasna, ale warto wyjaśnienia. Czasem sami wybieramy (lub nam się zleca) nazbyt ambitne działania lub takie, przy których brakuje nam kompetencji i wiedzy, oczekując przy tym, że sprawią nam one przyjemność. Niestety tak to nie działa. Owszem, zdecydowanie warto się uczyć i podejmować nowe wyzwania, ale powinny być one na miarę naszych możliwości w danej chwili. Jeśli 5-latkowi będziemy tłumaczyć trygonometrię, pewnie mimo dobrych intencji, od razu się zniechęci. Podobnie będzie wtedy, gdy postanowimy malować, a za cel postawimy sobie bliźniacze do malowanych przez Rembrandta obrazy.

  1. WIEDZIEĆ, CZY DOBRZE NAM IDZIE

Inaczej mówiąc, trzeba znać zasady gry (działania) oraz określić poziom wykonania zadania. Wbrew pozorom to bardzo ważny punkt, bo właśnie on nas mobilizuje do konkretnych czynności i starań, a poza tym daje na końcu satysfakcję, gdy okaże się, że wykonaliśmy zadanie tak, jak chcieliśmy. A może nawet ciut lepiej niż się spodziewaliśmy. Niewątpliwie dzięki temu odczujemy satysfakcję, może troszkę dumy z siebie, co w przyszłości zapewne zaowocuje tym, że będziemy się starać, aby uzyskać co najmniej taki sam stopień zadowolenia ze swojej pracy, jak ten, który właśnie przeżyliśmy.

  1. WIEDZIEĆ, DOKĄD IŚĆ (JEŚLI ZADANIE WYMAGA NAWIGACJI)

To specyficzny punkt, bo odnosi się do zadań wymagających dojścia do celu w jakimś terenie. Oczywistością jest, że precyzyjne określenie celu jest koniecznością. Jak tam dojdziemy i z czego korzystając, to sprawa naszej kreatywności. Najważniejszy jest cel. Bo niby jak mielibyśmy zrealizować zadanie i to z przyjemnością, jeśli żeglując po oceanie, mielibyśmy wspaniałe mapy, ale nie wiedzielibyśmy, do jakiego portu zmierzamy?

  1. WYZWANIE MUSI BYĆ AMBITNE

Ambitne, ale nie za ambitne. Jeśli wyznaczymy sobie zbyt trudny dla nas do osiągnięcia cel, zniechęcimy się, zezłościmy, rozczarujemy, a to na pewno nie są emocje towarzyszące przepływowi. Mamy się więc odrobinę trudzić, ale nie męczyć. Ta odrobina wysiłku czy to fizycznego, umysłowego, czy dotyczącego precyzji lub innych umiejętności to nasze wyzwanie, które ucieszy nas, gdy uda nam się jemu sprostać.  Jednak z obawy przed trudnościami nie dążmy do drugiej skrajność i nie wyznaczajmy sobie celów zbyt łatwych, które z kolei szybko nas znudzą i zniechęcą.

  1. KORZYSTAĆ ZE SWOICH NAJLEPSZYCH ZASOBÓW

Japońscy mistrzowie rzemiosła – takumi – najczęściej wykonują jeden rodzaj pracy/hobby przez całe życie. Nie nudzą się nim jednak, bo kluczową rolę odgrywa w nim ich podejście do wykonywanego działania – zmierzają do mistrzostwa – doskonałości na swoją miarę. Zanim pomyślicie, że namawiam do niezdrowego perfekcjonizmu, od razu zastrzegę, że podejście takumi polega na ogromnej cierpliwości i pokorze, dlatego nie jest szkodliwe. Mistrzowie danej dziedziny mają ambicje, ale i pokorę. Wyłączają swoje ego przy pracy, skupiając się na celu, samym działaniu i przyjemności, jaka z tego płynie. Nie myślą ani o pieniądzach, ani o sławie, ani o władzy, czyli o tym, co może zatruć nawet najpiękniejsze dokonania.

  1. UWOLNIĆ SIĘ OD WSZYSTKIEGO, CO NAS ROZPRASZA.

To bardzo wielki problem dzisiejszych czasów, które cechują się powszechnym hałasem i wszędobylskimi nowymi mediami czy urządzeniami. Ponieważ napiszę osobny tekst na ten temat, tutaj tylko wspomnę, że przeżycie błogiego dla nas przepływu wymaga od nas stworzenia sobie jak najbardziej sprzyjających naszej pracy warunków i wyłączenia się z sieci – a przynajmniej wyciszenia telefonów, laptopów i wszelkich urządzeń, które ciągle zaprzątają nam głowę i rujnują koncentrację.

* * *

Aby przeżyć przepływ, nie trzeba być artystą ani mistrzem rzemiosła. Nie musimy się też podejmować jedynie szlachetnych i wzniosłych działań.  Znany wszystkim Steve Jobs regularnie, z satysfakcją zmywał ręcznie w domu naczynia – mimo iż raczej było go stać na zmywarkę lub pomoc domową  🙂 Robił to jedynie po to, żeby móc przeżywać jak najczęściej flow, nawet w tak prozaicznych sytuacjach.
Jak widać, niewiele trzeba, żeby praktykować przepływ. Nawet mycie garnków, gotowanie, szycie, praca w warsztacie, remont mieszkania itd., gdy założymy sobie, że zrobimy to cierpliwie, z dobrą intencją (dla siebie i swojej rodziny), ze spokojem, z odpowiednim zaangażowaniem i uwagą, może dać nam przyjemność i wytchnienie od stresu. Na początek, wybierzmy sobie jedną czynność, którą wykonamy z wyżej opisanym zaangażowaniem, a pewnie sami przekonamy się, że przyjemność, jaką przeżyjemy, skłoni nas do tego, aby tych chwil i prac szukać coraz więcej.  🙂

Ilustracja: Matt Atkinson „Violin maker”