Wielokrotnie wspominałam o tym, że wszystkie sfery naszego człowieczeństwa wpływają na siebie i są ze sobą nierozłączne. Myślę tu oczywiście o ciele, psychice i duchowości. Szerokie badania na temat wpływu naszej psychiki (emocjonalności) na ciało (i odwrotnie) prowadził przez ponad 30 lat Stanley Keleman.
Oto jedno z jego spostrzeżeń, według mnie godne uwagi:
„Mózg może spowalniać sam siebie lub wprawiać się w stan nadmiernej aktywności. Strach działa na mózg hamująco. Wściekłość zaś powoduje jego nadmierną aktywację. Przerażenie i szok prowadzi do spowolnienia i hibernacji. Smutek powoduje zapadanie się mózgu, a złość zaburza i intensyfikuje jego rytm. Bunt powoduje twardnienie mózgu. Pobudzenie seksualne i miłość uaktywniają wzorce rytmiczne, przyspieszają je, intensyfikują ich amplitudę, a nadmierna stymulacja przyspiesza i skraca uderzenia serca. (…)
Napięcie mięśni, ich spastyka lub słabość w obrębie głowy i szyi, ma olbrzymi wpływ na mózg i autonomiczny układ nerwowy. Chroniczne napięcie mięśniowe w ustach i w podniebieniu może zakłócać przepływ pulsacji mózgowej, tak jak skrócenie mięśnia w rejonie przejścia szczytowo-potylicznego zakłóca krążenie wokół rdzenia kręgowego. (…) Napięcie przełyku i dolnego odcinaka gardła może wpływać także na nerwy czaszkowe. Napięcie głębokich mięśni szyi oddzielających głowę od tułowia, a także skurcze mięśnia oka lub szyi zatrzymują swobodna pulsację mózgu. Efektem tego może być ból i utrata zdrowia.”
Jak widać z powyższego opisu, zależności między emocjami a tym, co odczuwamy w ciele są bezpośrednie i nierozłączne. Dlatego właśnie gdy przez dłuższy czas lub cyklicznie jesteśmy pod wpływem jakichś emocji (choćby tych wyżej wymienionych), możemy odczuwać zmiany w ciele –np. w jakichś konkretnych jego partiach w postaci skurczy, bólu lub innego rodzaju dolegliwości.
Jeśli nie powiążemy wpływu psychiki z objawami somatycznymi, możemy latami leczyć się, nie widząc trwałych i skutecznych efektów kuracji farmakologicznych. Ale nie może być inaczej, skoro leczymy objawy, a nie źródło choroby, które w bardzo wielu przypadkach związane jest właśnie z psyche, czyli z intensywnymi i niechcianymi emocjami, nierozwiązanymi konfliktami wewnętrznymi, wypieranymi problemami czy spychanymi do podświadomości traumami…
W związku z powyższym jak zwykle zachęcam do refleksji, do przyjrzenia się z uwagą swoim dolegliwościom – jeśli oczywiście cokolwiek nam doskwiera – czy to samodzielnie, czy też prosząc o pomoc specjalistę.