O stresie, który jest dziś główną przyczyną wielu chorób oraz cywilizacyjnego wyczerpania ludzi napisano tysiące książek i artykułów. Nie będę się zatem siliła w swoim felietonie na podawanie liczb, pojęć medycznych i znanych nazwisk świata nauki. Skupię się na opisaniu prostej praktyki, którą z sukcesem stosuję w pracy ze swoimi klientami.

GDZIE TEN STRES?

Źródła stresu widzimy wszędzie dookoła nas, bo przecież nie znamy dnia ani godziny, kiedy może on przystąpić do szturmu na nasze – wydawałoby się – bezbronne ciała. Sądzimy zatem, że nie ma od niego ucieczki i że trzeba się do niego przyzwyczaić, bo przecież „takie są teraz czasy”. Pocieszamy się jedynie, że nasze wysportowane i dobrze odżywione ciała dadzą mu większy opór, więc nie padniemy jego ofiarą tak szybko jak ci, którzy są mniej odporni i bardziej wrażliwi. Troszkę w tym prawdy, ale tylko troszkę.  🙂

Stres nie istnieje na zewnątrz nas tylko wewnątrz nas i – UWAGA – jest całkowicie zależny od nas! Przypuszczam, że niektórzy już w tej chwili się zirytowali, mówiąc do siebie w myślach: „tak i teraz zaczną się jakieś psychologiczne bzdury”. Czy na pewno bzdury i czy na pewno li tylko  psychologiczne?  🙂
Żeby nie wchodzić na poziom naukowy, powiem prosto – żeby mogła się pojawić emocja, potrzebna jest jakaś myśl, która wywoła te emocje, a ona z kolei pociągnie za sobą reakcję w postaci jakiegoś działania. Mówiąc inaczej, to pod wpływałem naszej interpretacji świata (sytuacji, w której jesteśmy w danym momencie) pojawiają się emocje. To my sami decydujemy, co pomyślimy o danej sytuacji i jak ta myśl na nas zadziała.
Przykład? Proszę bardzo. Chłopak przynosi dziewczynie na randkę piękne kwiaty. Jakie są możliwe reakcje – jest ich bardzo wiele, ale zobaczmy kilka: dziewczyna cieszy się, bo wierzy, że to wyraz miłości; dziewczyna jest obojętna, bo nie raz dostawała od innych kwiaty; dziewczyna jest rozczarowana, bo liczyła na bardziej wartościowy prezent niż zwykłe tulipany; dziewczyna jest zawstydzona, bo pierwszy raz dostała od mężczyzny kwiaty : dziewczyna jest wściekła, bo podejrzewa, że chłopak ją zdradził i kwiatami chce ją udobruchać: dziewczyna jest przestraszona, że te kwiaty mogą zobowiązywać do jakiegoś poważniejszego związku, a to dla niej za wcześnie itd.

Jak widać, ta jedna sytuacja, która została odebrana na różne sposoby, wywołała różne reakcje emocjonalne, o różnej intensywności przeżyć, czyli o rożnym stopniu stresu. Tak, nie pomyliłam się, bo stres z medycznego punktu widzenia to nie tylko negatywne emocja, ale także pozytywne. Chodzi o siłę wydatkowanej energii i reakcji na nasze ciało. Na pewno każdy z nas pamięta chwile zmęczenia zarówno po pełnym pozytywnych emocji dniu, jak i po ciężkich chwilach. I tu, i tu doświadczyliśmy stresu. Oczywiście życzymy sobie tylko tych miłych dla nas doświadczeń i na tego typu stres się godzimy. Ale nie to jest tematem tego tekstu – chodzi po prostu o stres bez oceniania jaki typ komu służy i dlaczego.

PRAKTYKA

Co zatem zrobić, żeby nie ulegać niepożądanym emocjom, które określamy potocznie jako stres? Jest wiele metod pracy z ciałem i umysłem, które łagodzą skutki stresu. Ja skupię się na praktyce, która na stałe może go wyeliminować, o ile oczywiście będziemy regularnie ją stosować. Składa się ona z następujących kroków:

  1. ŚWIADOMOŚĆ EMOCJI

Na początek trzeba w ogóle uświadomić sobie, co się z nami dzieje, czyli jakie uczucia nami targają. Trzeba się tym uczuciom czy też pojedynczej emocji przyjrzeć, czyli nazwać i zobaczyć, w jaki sposób się objawia: co nam robi? co się z nami dzieje? jak reaguje ciało? Idealnie by było, gdybyśmy znaleźli związek między tymi emocjami, a myślą/czynnikiem, który wyzwolił dane uczucia, bo takie powiązanie będzie świetną nauka na przyszłość.

  1. PRZEPŁYW EMOCJI

To trudny moment, bo chodzi o to, żeby pozwolić sobie na to, żeby dana emocja minęła. Nie wzmagać jej poprzez myślenie o niej i nie zmuszać się do zaprzestania jej działania. Bo przecież nie chodzi ani o to, żeby rozpalić ogień emocji, ani żeby ten ogień upychać gdzieś w ciele, żeby potem ta emocja przypaliła bólem jakąś część ciała.

  1. ŻYCZLIWE ODPUSZCZENIE

Popatrzmy na swoje uczucia jakbyśmy obserwowali rozwijanie się kwiatu w ogrodzie na wiosnę – z ciekawością i życzliwością, ale bez żadnej ingerencji i bez oceniania. 🙂 W tym momencie nie należy  po prostu włączać w sobie sędziego, który oceni nas za nasze reakcje emocjonalne i wywoła w nas kolejne uczucia: wstyd, lęk, złość, rozczarowanie czy smutek.

  1. PRZEZWYCIĘŻENIE OPORU

To moment, kiedy należy odpuścić pokusę działania, żeby uczucie przekształcać w coś innego lub zmieniać jego intensywności, ponieważ każde działanie jest dodatkową energią, która podsyca jedynie to uczucie, a nam zależy na tym, żeby emocje odpłynęły i nas opuściły. Gdy pozwolimy sobie na ten swobodny przepływ bez jakiegokolwiek oporu, odrzućmy takżż pokusę analizowania sytuacji – nie jest ona nam w tym momencie do niczego potrzebna.

OPÓR WEWNĘTRZNY

Nie wszystko od razu pójdzie tak gładko jak w zamieszczonym powyżej schemacie. Prawdopodobnie wielokrotnie z irytacją odrzucimy „głupi psychologiczny instruktaż”. Powodów oporu przed ćwiczeniem w praktyce wspomnianej metody jest kilka. Oto one:

NASZE PRZEKONANIA

Jeśli założymy sobie, że: „mi i tak nic nie pomoże”, „to za trudne dla mnie”, „nie mam czasu na takie głupoty”, „jestem bardzo wrażliwa, dlatego się tak stresuję” albo „życie jest pełne stresu i nic się z tym nie da zrobić” itd., to oczywiście zostaniemy w punkcie wyjścia – w końcu poprzez taki sposób myślenia sami sobie decydujemy, że nie podejmiemy żadnego wysiłku, żeby zmienić sytuację.

NIECIERPLIWOŚĆ

To ważne, żeby pamiętać, że wspomniany wysiłek, choćby minimalny, jest konieczny, żeby zmienić sytuację. Już Einstein słusznie mówił, że najgłupsze jest oczekiwanie innej sytuacji ( w domyśle lepszej dla nas), jeśli nie zaczniemy działać w inny niż dotychczas sposób. Kluczowe jest tu ta ostatnia fraza – działać inaczej niż dotychczas. Ze swej strony dodałabym jeszcze: „wytrwale działać”, bo po jednej próbie nikt jeszcze nie dokonał niczego ważnego i wielkiego. A my chcemy likwidować coś ważnego: nawyk, który ćwiczyliśmy wytrwale, choć pewnie nieświadomie, setki razy, począwszy od naszego dzieciństwa.  🙂

BRAK DYSTANSU

Z uczuciami jest tak, że są one ulotne, dlatego gdy je przeżywamy, trudno jest nam je uchwycić i dostrzec, zwłaszcza w momencie, gdy nas nie ranią. Tak też jest z naszą zmianą. Gdy będziemy regularnie praktykować omówiony schemat postępowania, po jakimś czasie odczujemy coraz większą ulgę, coraz mniej stresu, dlatego paradoksalnie możemy nie zauważyć i nie docenić swojej zmiany. Zazwyczaj zmianę w nas dostrzegają bliskie nam osoby. Czasem nie potrafią dokładnie powiedzieć, co się zmieniło, dlatego mówią np., że „coś „się zmieniło – „tak jakbyś była jakaś taka łagodniejsza, spokojniejsza, bardziej uśmiechnięta itp.” Warto kolekcjonować sobie takie uwagi i spostrzeżenia, bo w chwilach naszej słabości nie poddamy się staremu schematowi, ale będziemy mieć dowody np. na papierze, bo wcześniej zapisaliśmy własne obserwacje na swój temat albo słowa innych, którzy dostrzegli w nas pozytywną dla nas zmianę.  🙂

PODSUMOWANIE

Nie ma co się oszukiwać, że unikniemy sytuacji, które potencjalnie mogą wywołać w nas stres. Całe nasze życie to mieszanina mniej lub bardziej przyjemnych sytuacji, na które możemy reagować w taki sposób jak sobie sami zażyczymy.
Możemy dokarmiać nasz stres (przykładowego niedźwiedzia z obrazka), żeby się w nas rozrastał i zaburzał nasz rozwój, niszczył nasze ciało i umysł. Ale możemy też przyjrzeć się mu uważnie, a potem otworzyć klatkę naszego ciała, po to, żeby niedźwiedź poszedł sobie hasać do lasu z dala od nas.  🙂 I gdy następnym razem znów się do nas zbliży, mądrzy o nasze doświadczenie i wiedzę, nie pozwolimy mu zakraść się do naszego wnętrza, nie nakarmimy go, żeby rozsiadł się na dobre w nas, a potem umościł sobie gawrę gniewu, wstydu, lęku, smutku czy innego niechcianego uczucia. Mało tego – założę się, że jeśli kilkanaście lub kilkadziesiąt razy okażemy niedźwiedziowi wyraźnie, że u nas nie znajdzie pożywienia, to coraz rzadziej będziemy go widywać, aż w końcu na zawsze odejdzie.
Dlatego apeluję, wypuście niedźwiedzia ze swojego wnętrza! Nie dajmy się mu wystraszyć i zniechęcić jego namolności i uwodzącej niekiedy misiowatości („jaka jestem słaba, jaka biedna”). 🙂 Pozwólmy niedźwiedziom mieszkać z dala od nas – tak będzie lepiej dla wszystkich.  🙂

Ilustracja: Catrin Welz-Stein